Bella szybko wyszła ze szpitala. Zaczęła się też bardzo zmieniać. Jej blada skóra nabrała cieplejszego odcienia. Na policzki wróciły rumieńce. Była wesoła i pogodna. Coraz mniej płakała. Często odwiedzała grób ojca. Bez wątpienia jej się polepszyło.
Kiedy w końcu zechciała się spotkać z Jacobem, okazało się, że nie ma go w pokoju.
-Gdzie Jake?-zapytała Billy'ego przy najbliższej okazji.
-Pewnie wałęsa się jako wilk. Musi być nieźle przejęty tym twoim spotkaniem z Cullenem.-stwierdził Billy i wyjechał na dwór po rampie, którą zrobił dla niego syn.
***
Tymczasem rdzawy basior włóczył się po lesie bez celu.
Po cholerę się na to zgadzałem. Kretyn jestem i tyle. Idiota skończony.-warczał w myślach.
Chyba się z tobą zgodzę.-pomyślała Leah. Tyle co się przemieniła i zdążyła wysłuchać przemyśleń chłopaka.
Leah, weź siedź cicho. Nie wystarczy ci mój obecny stan? Musisz mnie dobijać?-jęknął Jacob.
Tak. Muszę. Bo nie wiem, czy zauważyłeś, ale byłam wczoraj u Belli. Jest z nią coraz lepiej.-stwierdziła.
Bo obiecałem jej, że zobaczy się z pijawą.-mruknął Jake.
Wiem. Mógłbyś nie siedzieć tu, jak ostatni jednorożec, tylko odszukać wampira.-podsunęła.
Ostatni jednorożec? A co to ma do rzeczy?-zdziwił się chłopak.
Niewiele. Chodziło mi o to, że dziewczyny lubią kiedy się o nie...walczy.-szepnęła i zniknęła.
Walczy, walczy...jeszcze czego? Mam przyjechać na białym rumaku?-pomyślał z sarkazmem i wielkimi susami ruszył w stronę lasu. W końcu natrafił na smród wampira. Ze złością ruszył po świeżym tropie. Tylko tego mu brakowało-wampira.
***
Bella poprawiała kwiaty na nagrobku. Ze smutkiem patrzyła na wygrawerowane imię i nazwisko. Pochyliła się, by ściągnąć kilka zeschłych gałązek.
-Bello?-usłyszała słowa cichsze od wiatru. Odwróciła się, jak na komendę.
-Edward? Co ty tu robisz?-zapytała. Jak on śmiał przychodzić na cmentarz?-pytała w myślach.
-Przyszedłem cię przeprosić. Za wszystko-powiedział z czułością. Jednak coś w jego oczach mówiło dziewczynie, że to kłamstwo. W jego oczach...
-A twoja dieta? Wciąż jesz ludzi?-mruknęła niepewnie, rozglądając na boki. Wampir uchwycił to spojrzenie.
-Nieee...wróciłem do starych przyzwyczajeń-powiedział, przeciągając sylaby.
-A więc czemu tutaj widnieje imię i nazwisko mojego ojca?-zapytała z wyrzutem Bella, otwierając za plecami paczkę zapałek.
-Bo...to było dawno...ten głód...nie wyobrażasz sobie!-krzyknął Edward i w ułamku sekundy znalazł się obok niej. Poczuła jego chłodne palce, które wyszarpnęły zapałki.
-Zostaw mnie!-krzyknęła, próbując się wyrwać. Spojrzała mu prosto w oczy i doznała olśnienia. Nie były złote, jak zawsze. Były ciemnobrunatne, jakby zaczerwienione na brzegach.
-Teraz...to już koniec-wysyczał jej do ucha.-Córeczka połączy się z tatusiem.
-Nie!-krzyknęła i niespodziewanie zaczęła dygotać. Nie wiedziała, czy to ze złości, czy z bezsilności. Trzęsła się cała.
-To koniec-szepnął wampir, zbliżając usta do jej szyi. I nagle dziewczyna poczuła napływające ciepło, a kiedy zniknęło, stała całkiem wolna, nieskrępowana uściskiem rąk wampira. Czuła się tylko trochę skołowana.
Bella? Skąd ty...ty jesteś...jedną z nas?-usłyszała w głowie znany jej głos Quil'a.
Co ty gadasz?-zapytała, jednak z jej ust wydobyło się tylko szczeknięcie. Spojrzała w dół. Nie patrzyła na ludzkie stopy, tylko wilcze łapy. Ogromne łapy, porośnięte srebrnobiałym futrem.
Edward zaklął cicho. Bella zawarczała w odpowiedzi.
Już pędzimy!-usłyszała krzyk kogoś innego. Ujrzeli wampira w jej myślach. Teraz ona stała naprzeciw niego, wyższa, z obnażonymi kłami. Edward uśmiechnął się kpiąco.
-Nie pokonasz mnie ani ty, ani tamte nędzne kundle-zaszydził. Bella rzuciła się na niego i momentalnie została odepchnięta. Uderzyła w kamienny nagrobek, który rozpękł się na pół. Wstała powoli, trzęsąc głową. Znów spojrzała wampirowi w oczy.
W tym momencie brzydki brąz przeistoczył się w soczystą czerwień.
-Soczewki.-mruknął Edward, mrugając powiekami, by pozbyć się resztek materiału. Nagle zza krzaków wyskoczył rdzawy basior, a za nim kolejne.
Bella, odsuń się!-usłyszała w myślach nakaz Jacoba.
On ma rację-dodał Sam, warcząc na wampira. Jednak dziewczyna nie słuchała. Pobiegła wprost na swojego przeciwnika, rzucając w myślach obelgami. Tak samo szybko, jak się pojawił, Edward zniknął pomiędzy grobami. Wilki rzuciły się za nim w pogoń. Tylko jeden, najmniejszy i szarawy, zatrzymał się przy Belli.
Chodź już-szepnęła w myślach Leah i pociągnęła ją za ogon. Powoli, powolutku, biała wilczyca ruszyła się z miejsca.
No proszę, jest nowy rozdział, dawno nie zaglądałam na blogi, cóż, mam nadzieję że jednk bedzie jakas kontynuacja.
OdpowiedzUsuń